Mój pierwszy CM
Pierwszy raz pomyślałem o udziale w Cracovia Maraton jesienią 2000 roku, na półtorej roku przed jego pierwszą edycją. Było to po moich dwóch pierwszych maratonach w Gdańsku (Solidarności) i Świnoujściu (Wolgast), gdy szukałem kolejnego startu bliżej Krakowa.
Przeglądając kalendarze masowych biegów długodystansowych zauważyłem, że większość z nich odbywa się na terenach równinnych. Bo łatwiej wytyczyć trasę, bo jak wiadomo mniej wzniesień jest lepsze niż więcej wzniesień.
I wówczas zdałem sobie sprawę, że w Krakowie również jest płaska trasa, z której często korzystam jako mieszkaniec Starego Miasta, konkretnie wzdłuż Wisły. I nie tylko jest płaska trasa, ale na dużej długości są tam bulwary prawie gotowe do kilkusetosobowego biegu. A tak się wówczas szacowało liczbę uczestników polskich biegów.
Powiązanie tych dwóch pomysłów, corocznego biegu maratońskiego i rozbudowy trasy rekreacyjno-biegowej wzdłuż Wisły, skupiło kilkunastu pasjonatów biegania, z których przypomnę pracujących wówczas w Klubie Sportowym Wawel: Edwarda Stawiarza, Grzegorza Wamberskiego (pierwszego wiceprezesa Fundacji z Biegiem Wisły), Romana Trzmielewskiego. Skupiło wokół pomysłu by wzbogacić Kraków o najpiękniejszą i najefektywniejszą (kosztowo) trasę maratońską Europy.
Koncepcja finansowa pierwszego CM powstała we współpracy mających wówczas siedziby w Krakowie zarządów Domu Maklerskiego Penetrator i Deutsche Banku Polska, których prezesi, jako praktykujący biegacze, zadeklarowali sfinansowanie 50 % kosztów organizacji biegu. Po przyjęciu tej propozycji przez władze Krakowa, współzałożycielem Fundacji „Z biegiem Wisły” – organizatora pierwszych czterech edycji CM – i prezesem zarządu w pierwszym roku jej działania został na prośbę prezydenta Krakowa Andrzeja Gołasia mistrz olimpijski Robert Korzeniowski.
Trzecim partnerem finansowym dla organizacji CM miało być PZU Życie, którego ówczesny prezes wstępnie deklarował wkład pomiędzy 50 a 500 tys. zł. Niestety po objęciu przez Roberta Korzeniowskiego wiodącej roli wizerunkowej w kampanii promocyjnej jego ubezpieczeniowego konkurenta, PZU Życie wycofało się z tej deklaracji.
Natomiast nieocenioną pomoc Fundacja uzyskała od panów Ireneusza Rasia i Wiesława Maczka, zaufanych współpracowników prezydenta Krakowa, jak również od początku życzliwych policjantów (m.in. Andrzej Batko) czy strażaków.
Zgodnie z ideą ożywiania ruchu nad Wisłą zadbaliśmy by znacząca część trasy przebiegała bulwarami. Było to tym łatwiejsze, że właśnie w tym czasie otwierano mosty Zwierzyniecki i Kotlarski. W całym dystansie dwóch pętli, odcinki nad Wisłą stanowiły nieco ponad 50%.
Konsekwencją mojego czynnego udziału w wyznaczaniu trasy było nawiązanie kontaktu z władzami dzielnicy Dębniki w sprawie przedłużenia trasy rekreacyjno-biegowej od mostu Zwierzynieckiego do Tyńca. Formalne związanie Komitetu wsparcia Budowy Trasy Tynieckiej (przewodniczący Jerzy Grela) nastąpiło z inicjatywy Fundacji tuż po zakończeniu pierwszego CM i dało połowiczne efekty. To znaczy Trasa Tyniecka powstała, powstała nawet na lewym brzegu równoległa Trasa Zwierzyniecka, ale z różnych względów i tak trasa krakowskiego Maratonu odsunęła się od Wisły.
Ja sam swój wówczas piąty bieg maratoński 11 maja 2002 ukończyłem w dość marnym jak na moje ówczesne aspiracje czasie 4 h 23 minuty. Na mecie trzeba było jeszcze przyjąć na klatę zarzuty, a to o brak bananów na trasie, a to o lichą pracę szatni, a to o zbyt krętą trasę.
Ale ponieważ była to sobota, więc i sporo czasu na regenerację. I na rozmowy o pokryciu 50 tys. deficytu, i o przygotowaniach do drugiej edycji CM, i o jakiejś środowiskowej integracji. Do czego formalnie doszło rok później, a konkretnie po pierwszym wyjeździe dwóch autobusów biegaczy na zaproszenie organizatorów maratonu we Frankfurcie.
Ale to to już inna, też piękna historia 20-lecia Krakowskiego Klubu Biegacza Dystans.
Andrzej Madej, 23 lutego 2023.