Jak przełamać kryzys formy?
Formy na wysokim poziomie nie da się utrzymać przez cały rok. Jest czas gdy ciągle mamy „z górki”, okresy „pod górkę” lub totalnego zastoju. Nie da się tego ominąć, czas marazmu i stagnacji treningowej to nieodłączna część procesu treningowego. Najważniejsze to dobrze znać swój organizm, rozumieć jego potrzeby i potrafić z dołka wspiąć się na szczyt.
Większość z nas to amatorzy, jedni bardziej zaawansowani inni mniej. Łączymy życie rodzinne, pracę i trening. Wszystko jest ze sobą powiązane i ściśle się przeplata. Spadek formy czy brak ochoty na trening wcale nie musi oznaczać złego planu treningowego, choć należy zauważyć, że właśnie rutyna treningowa to najczęstszy powód utknięcia z rozwojem. A jak do tego dołożymy nadmiar pracy, problemy osobiste, ciągłą gonitwę oraz „szarą codzienność” to możemy być pewni że nasza energia i moc biegowa będzie tylko spadać.
Co zrobić i jak wydostać się z dołka? Przede wszystkim należy sobie zdać sprawę z tego gdzie aktualnie znajdujemy się z naszą formą, że mamy dość reżimu treningowego, jesteśmy zmęczeni fizycznie i psychicznie, że należy nabrać dystansu bo jesteśmy na najlepszej drodze aby kompletnie wypalić się biegowo albo co gorsza złapać jakąś kontuzję.
A teraz konkrety!
Po pierwsze: unikamy monotonii treningowej. Zmieniajcie, bawcie się treningiem, wprowadzajcie nowe bodźce. Ciało dość szybko przyzwyczaja się do stałych akcentów. Powtarzając ciągle to samo zatrzymujemy się na pewnym, wygodnym dla organizmu poziomie. Warto pomyśleć o podbiegach, zabawie biegowej, rytmach czy zajęciach na siłowni. Klepanie kilometrów to ślepa uliczka.
Po drugie: zadbajcie o dobry sen i regenerację. Zwłaszcza początkujący biegacze mają tendencję do „więcej, szybciej, lepiej” albo do „odrabiania” treningów. Odpoczynek i regeneracja to bardzo istotna część procesu treningowego. Jeśli czujecie przemęczenie albo co gorsza ból, to więcej pożytku będzie jak odpuścicie jeden czy dwa treningi niż na siłę będziecie trzymać się planu. Nie zapominajcie też o relaksie, spróbujcie się wyciszyć, odetchnąć psychicznie. Spokojna głowa lepiej radzi sobie z trudami treningu.
Po trzecie: bądźcie spontaniczni. Zróbcie sobie co jakiś czas trening bez zegarka lub bez aplikacji. Będąc w fajnym i ciekawym miejscu wykorzystajcie to na „wycieczkę biegową”. Umówcie się ze znajomymi na wspólne bieganie. Czerpcie z chwil, miejsc, własnych potrzeb lub ludzi. Odrobina „szaleństwa” jest fajna!
Po czwarte: warto mieć realny cel. Większość z biegaczy to osoby gorliwe (czasami nawet nadgorliwe) i zorientowane na cel. Reżim treningowy wymaga samozaparcia i dyscypliny, ale nie przesadzajmy. Programując głowę tylko i wyłącznie na „życiówkę w maratonie” bardzo dużo ryzykujemy. Na dobry wynik poza formą duży wpływ ma wiele innych czynników: pogoda, dyspozycja dnia, stan zdrowia, posiłek dzień wcześniej itd. Obsesyjne trzymanie się tylko wyniku skutecznie potrafi odbierać motywację, zwłaszcza po kilku nieudanych próbach. Czasem warto pomyśleć o mniejszych wyzwaniach. Stałe tempo lub praca nad techniką biegu też mogą być celami.
Po piąte: zadbajcie o dietę. Wszyscy chyba znają powiedzenie „jestem tym co jem”. Na słabym i źle dobranym paliwie daleko nie dojedziecie. Polecam (zwłaszcza osobom, dla których bieganie jest także formą walki z nadwagą) skorzystać z porady dietetyka. Dobrze dobrana i zbilansowana dieta potrafi zdziałać cuda. Często boli was głowa, macie poczucie suchej skóry, pomyślcie o nawodnieniu. Zwłaszcza zimą wiele osób o tym zapomina.
Po szóste: planujcie z głową. Jeśli wiecie, że latem macie urwanie głowy w firmie, albo to czas na wakacje z rodziną i na pewno nie będziecie mogli sobie pozwolić na utrzymanie reżimu treningowego, to dajcie sobie spokój z jesiennymi startami. Wiosna jest Wasza! Nie lubicie biegać trzydziestek po zaśnieżonych i śliskich ulicach? Jesienne starty są właśnie dla Was! Nikt nie ustalił reguły, że wyniki należy robić dwa razy w roku!
Po siódme: badajcie się. Uważam, że przy intensywnym treningu (kilka razy w tygodniu) absolutnym minimum to badanie krwi i moczu wykonywane co najmniej raz do roku (a najlepiej co pół roku). Warto skonsultować z lekarzem swój poziom żelaza, ferrytyny czy witaminy D. Badania naprawdę mogą wiele wyjaśnić.
Po ósme: bądźcie cierpliwi. W bieganiu nie ma dróg na skróty. Trzeba zedrzeć odpowiednią ilość par butów aby dotrzeć do celu. Zbudowanie bazy, nabranie doświadczenia startowego, to wszystko ma ogromne znaczenie. Rozsądne i cierpliwe trenowanie pozwoli Wam cieszyć się zdrowiem, unikać kontuzji, a pasja biegania będzie trwała latami.
Po dziewiąte i najważniejsze: doceniajcie! Choć trening jest często bardzo mozolny, a chwilami nawet nudny to doceniajcie każde wyjście. Celebrujcie każdy kilometr, każdą kroplę potu, nawet najmniejszy postęp, każdą urwaną sekundę cieszcie się nowymi butami, towarzystwem innych biegaczy, pogodą, widokami, uśmiechajcie się do siebie i innych. Tak trenuje się o wiele łatwiej.
Na koniec ostatnie zdanie.
Pamiętajcie, każdy kryzys kiedyś mija :)
Grzegorz Świątnicki