Wirtualne biegi – bezsens czy może najlepszy wynalazek na 2020 rok?

Rok 2020 miał być dla mnie przełomem i długo wyczekiwanym powrotem do częstszego biegania w zawodach. W marcu okazało się, że… chyba raczej nie. Plan zawodów wylądował na śmietniku z kolejnymi odwoływanymi zawodami biegowymi. Pozwoliło mi to na spokojnie rozkręcać się, a jesienią skupiłam się na planie długofalowym zakładającym start w maratonie w 2021 roku. W tym celu do przygotowań postanowiłam zaprzęgnąć starty wirtualne.

Biegi wirtualne – plusy?

  1. Mobilizacja – chociaż niezbyt normalne to jednak zawody – po których wypada napisać jaki nabiegało się czas. Dzień wcześniej zaczyna odczuwać się ten pozytywny dreszcz i mobilizujący stresik!
  2. Pamiątka w postaci pakietu i medalu – treningów biegamy dużo, ale zadecydowanie nie po każdym dostajemy medal. Przyjście do domu przesyłki z pakietem startowym sprawia, że zrezygnować jest już baaaaardzo ciężko – bo przecież mamy już medal, ale czujemy że jeszcze nie jest nasz. Trzeba na niego zasłużyć!
  3. Wzajemne wsparcie – gdy widzimy, że inni biegną jakoś tak trochę za szybko jak na trening i od razu wiemy, że pewnie biegną w tych samych zawodach co my.
  4. Namiastka normalności – gdy po weekendzie znów tablica na instagramie i fb zapełnia się zdjęciami z numerami startowymi i medalami.
  5. Informacja o stanie naszego wytrenowania – chociaż czasy na wirtualu zazwyczaj są trochę gorsze niż nabiegalibyśmy tego samego dnia na zwykłych zawodach – bo tam jeszcze dostalibyśmy dawkę potężnego kopa adrenaliny od setek biegaczy stojących koło nas – to jednak stanowią dobry miernik tego co dzieje się z naszą formą.

Wszystko zaczęło się od Wirtualnych Mistrzostw Świata w Półmaratonie w Gdyni. Inny start być może odpuściłabym, ale przecież start w biegu podczas którego odbywają się mistrzostwa tej rangi w Polsce – to może się prędko nie powtórzyć. I bardzo się cieszę – bo dzięki temu przekonałam się, że wirtuale są naprawdę fajne!

Założenia startowe – jako że już dawno nie biegałam takiego dystansu w planie był spokojny bieg do 18-19 km w tempie, mniej więc odpowiadającym temu, które chciałabym osiągać podczas maratonu w przyszłym roku i jeśli starczy sił to końcówka mocnej. Sam bieg był ciekawy, bo tempo znacznie odbiegające od maksymalnego pozwalało na niemal swobodną rozmowę, tylko końcówka dała się w kość. Czas 1 h 40 min (średnia 4 min 46 sek.) – świetny trening i duży krok w kierunku maratonu.


Meta – Półmaraton w Gdyni

Drugim startem był udział w wirtualnym biegu sztafetowym w ramach PZU Cracovia Maraton pod hasłem to-ge(t)-ther(e), gdzie razem z ekipą ASICS FrontRunner biegaliśmy maraton, a każdy do ukończenia miał nietypowe 6,027 km.

Tu już tempo było znacznie szybsze – czas 26 min 26 sek., średnio po 4 min 23 sek. z mocną końcówką (ostatni kilometr w 4 min 05 sek.). Dodatkowa mobilizacja związana z bieganiem jako drużyna – ogromna!


Ogromny medal – bieg sztafetowy w ramach PZU Cracovia Maraton pod hasłem to-ge(t)-ther(e)

Trzecim startem był bieg, który sama organizuję – Festiwal Biegowy Tour de Małopolska. W normalnych warunkach nie mogłabym w nim uczestniczyć zajęta zmianą organizacji ruchu, pracy biura zawodów i ogólnym ogarnianiem, żeby wszystko odbyło się tak jak trzeba. Dystansów do wyboru było dużo, ale zdecydowałam się na górskie 6 km, żeby dla odmiany było w crossowym terenie z dynamicznymi podbiegami. Kolejne bite 40 minut bardzo wartościowego treningu.

Kolejny bieg to Tarnowska Dyszka w ramach Cyklu Tour de Małopolska – tym razem bez ustalonego tempa – na tak zwane zaliczenie – bo chcę w tym roku zebrać całą kolekcje medali z cyklu.

Ostatni start to okrągłe 5km w ramach ASICS World Ekiden 2020 – czyli dystans maratoński pokonany w następujących odcinkach:

Zawodnik 1 – 5 km

Zawodnik 2 – 5 km

Zawodnik 3 – 10 km

Zawodnik 4 – 5 km

Zawodnik 5 – 10 km

Zawodnik 6 – 7,195 km

Mi przypadła pierwsza zmiana, ze startu na start forma rośnie, więc tym razem udało się już rozpędzić do tempa 4 min 13 sek. z końcówką po 4 min 00 sek.

To daje mi mocne podstawy do tego, żeby planować łamanie życiówki w maratonie.

Oczywiście wymaga to jeszcze przetrenowania całej zimy, ale wiem, że podstawy są bardzo dobre i można już coś na tym fundamencie postawić.

Jako że tak dobrze idzie, mam jeszcze w planach dokończyć Cykl TdM czyli Myślenicki Bieg Uliczny – 10 km – tu chyba największa mobilizacja na tempo, bo to będzie ostatni szybki start na tym etapie przygotowań i luźny Lisiecki Bieg Mikołajów – też 10 km lub półmaraton – to się jeszcze zobaczy.

Fot. Gabriela Rolka