Sposoby zwiększające motywację do biegania

Zaczynając przygodę z bieganiem często najtrudniejszy jest ten pierwszy krok. Ale problem z motywacją dosięga też doświadczonych biegaczy. Podzielę się dziś kilkoma sposobami zwiększającymi motywację – do wykorzystania dla nowicjuszy, jak i biegaczy z dużą ilością kilometrów na liczniku.

Wyznacz sobie cel

O wiele łatwiej wstaje się w deszczowy poranek na trening gdy człowiek wie po co! Oczywiście każdy może sobie obrać inny powód. Dla początkujących często tym celem jest waga, a dokładniej jej spadek. Pamiętajmy jednak, aby zaplanować to realnie i zdrowo. Upragniony wynik na wadze warto przykleić na drzwiach lodówki i oczywiście ważyć się raz na tydzień, a nie codziennie.  Często też dobrym wyznacznikiem nie jest nominalna waga, a obwody. Która z nas nie ma sukienki w którą jeszcze kiedyś się zmieści?  Innym typem celu jest kilometraż, np. przebiegniecie 5 km bez zatrzymywania się – idealne dla początkujących. Bardziej doświadczeni biegacze szukają często poprawy wyników. Warto pomyśleć o wymarzonym, ale realnym czasie na ulubionym dystansie. Nie porównuj się, bo to bywa frustrujące. Zawsze będzie ktoś szybszy, szczuplejszy, młodszy itd. Walczysz ze swoim leniem i swoimi ograniczeniami. Każdy ma inną historię. Każdy z nas jest wyjątkowy.

Zapisz się na zawody

Jeśli osobiste cele nie do końca motywują i potrzebujemy wsparcia zewnętrznego, to idealnym rozwiązaniem jest zapisanie się na zawody – wówczas zarówno kilometraż jak i nowa życiówka będą miały publiczność. Wychodząc na kolejny trening ze świadomością, że ta praca da owoce na zaplanowanych przez nas zawodach, możemy poczuć się wyjątkowo zmotywowani. W końcu czekają tam na nas wieczna chwała i oklaski.

Biegaj według planu

Każdy czasem ma na ramieniu chochlika, który podpowiada miliony wymówek, aby nie iść na trening. Czasem też nawet jeśli już wychodzimy pobiegać, to dumamy na ile, jak i co biec.  Tu niezastąpioną pomocą jest plan treningowy. Człowiek nie duma i nie kombinuje tylko realizuje plan. Można skorzystać z pomocy profesjonalnego trenera, który ułoży plan pod nasze cele i możliwości. Jednak dobrym rozwiązaniem są, szczególnie dla początkujących gotowe plany, które można znaleźć np. w Internecie. Jeśli myślimy o pierwszych 5, 10 czy 21 km w założonym czasie, to takie gotowce z pewnością znajdziemy. Warto prowadzić taki dziennik treningów. Czasem wystarczy kartka na lodówce gdzie z radością odhaczasz kolejny zrealizowany trening. A jeśli korzystasz ze wsparcia trenera to pomyśl co wpiszesz w tabelkę, kiedy nie pójdziesz na trening.

Dobrze zaplanuj dzień

Wszyscy żyjemy nomen omen w biegu i tempo naszej codzienności jest coraz większe. I jak tu jeszcze znaleźć czas na bieganie? Dobrze jest zacząć od przeanalizowania swojego planu dnia pod kątem  identyfikacji złodziei czasu. Mamy pewne stałe godziny pracy, szkoły czy innych zobowiązań. Często dochodzą nam jeszcze zajęcia dzieci, inne zobowiązania czy  znane z prozy życia zakupy, pranie, sprzątanie... Warto zastanowić się nad priorytetami i złodziejami czasu, którzy nie są wysoko na liście ważnych spraw. Czy niewinne spojrzenie co słychać na Facebooku nie kradnie nam kolejnych 30 min? Czy pojawiąjące się na ekranie powiadomienia nie wytrącają nas z rytmu? I czy na pewno złożone w kostkę, wyprasowane T-shirty do sprzątania są ważne?  I mimo, że doba wciąż ma tylko 24 godziny to często da się ten dzień tak przegospodarować, aby wyjść na trening.  Często tracimy czas w korku wracając z pracy o godzinie, gdy pół miasta też wraca. Ja w tej uciążliwości dojrzałam szansę – przebieram się w biurze i idę biegać w okolicy. Zamiast stać godzinę w korku robię trening. I właśnie po tej godzinie trasa do domu zajmuje już tylko 15 min. Magia!  Często wysoko w naszych priorytetach dnia są zajęcia dodatkowe dzieci. I tu też pojawia się szansa. Zamiast siedzieć w aucie czy na korytarzu i bezproduktywnie gapić się w telefon załóż buty i idź pobiegać. Tak przetrwałam wszystkie piłki nożne, akrobatyki, francuski czy lekcje gry na gitarze.  Wracasz z pracy, zaczynasz gotować obiad, ogarniać domową rzeczywistość i wieczorem padasz z nóg i znowu nie idziesz na trening?  Biegaj rano, a jeśli to nie jest dla Ciebie to wieczorem ugotuj obiad na jutro i następnego dnia idź pobiegać a dopiero po ugotuj obiad na jutro. Potwierdzam, że działa.

Śledź swoje postępy

No dobra kogo nie motywuje postęp? Widoczne efekty naszych działań, dyscypliny i samozaparcia dają kopa motywacyjnego. Dlatego śledź swoje postępy – przejrzyj się w lustrze, z radością ubierz dżinsy, które kiedyś były za małe albo sprawdź w jakim czasie zrobiłeś swoją pierwszą piątkę. Imponujący postęp co? Lub po prostu rzuć okiem na zdobyte medale i przypomnij sobie te emocje. Nie masz jeszcze medalu bo dopiero zaczynasz? To kup wieszak na medale, znajdź mu miejsce i …  pracuj na ten pierwszy.

Zapisz się do grupy

Mimo że bieganie jest dyscypliną indywidualną, to świetnie motywują grupy biegowe. Poznajesz ludzi, umawiasz się na trening, miło spędzasz czas. Z doświadczenia wiem, że w grupie też jesteś w stanie dać z siebie więcej na treningu. Bo gdy wszyscy biegną to przecież się nie zatrzymasz! A gdy już złapiesz bakcyla to tak po prostu głupio opuścić trening. Często bieganie w grupie jest też dobrym rozwiązaniem,  gdy długie wybiegania zaczynają nużyć.  Kolejne kilometry szybciej mijają razem.  Dla mnie treningi grupowe są nieocenione w sezonie jesienno-zimowym. Gdy za oknem ciemno właściwie non stop i trochę strach wyjść samej. Bieganie po ulicach czy osiedlu to średnia przyjemność. A w grupie żadne parki, lasy czy wały nad rzeką nie straszne. I tak w super atmosferze i bezpiecznie można regularnie trenować nawet w tym trudnym okresie.

Dołącz do wyzwania

Jeśli nie masz możliwości uczestniczenia w treningach grupowych, super motywację dają wyzwania. W wielu aplikacjach biegowych są one dostępne. I nie trzeba od razu zrobić 300 km w miesiącu. Są wyzwania promujące też systematyczność. Można w nich uczestniczyć publicznie i sprawdzać rankingi i swoje miejsce. Niektórych taka forma motywuje. A  można indywidualnie podejmować wyzwania i zbierać punkty czy odznaki.

A gdy to wszystko masz i… nie idziesz biegać?

Tak czasem jest, że mimo racjonalnego poukładania wszystkiego, motywacja wciąż słaba. To może potrzebujesz nagrody? Tak! Nagradzaj siebie drobiazgami. Nie muszą być to nagrody materialne.

Czasem wystarczy zmienić trasę. Podjechać nawet autem w ciekawsze miejsce, już nie tak opatrzone, gdzie ciekawi nas widok za zakrętem. Dobrym rozwiązaniem jest słuchanie książek np. tylko w czasie biegania. Wówczas gdy ciekawość zżera i wciąż nie wiemy jak potoczyły się losy bohatera pozostaje nam ubrać buty i iść pobiegać. A jeśli kusi Cię zakup kolejnej koszulki, czapki czy komina to pamiętaj: metoda – jak sobie kupię to pójdę pobiegać niekoniecznie zadziała. Lepszym rozwiązaniem jest zapracowanie na nagrodę. Wystarczy się z sobą umówić – zrobię 10 treningów to kupię. Odroczona nagroda cieszy bardziej co udowodniono naukowo.

Każdego motywuje coś innego. Jedni są podatni na motywatory zewnętrzne inni wewnętrzne. Ale niezależnie od tego znajdź sposób na siebie i biegaj!