Jak wrócić do biegania po ciąży i czy trening z małym dzieckiem jest możliwy?

Bieganie w ciąży, jak i po urodzeniu dziecka to dla mnie najintensywniejszy okres treningowy. Dzięki wspólnej radości z wysiłku to również najpiękniejszy okres mojego biegania. Dziś Stasiu ma 5 lat, a ja chce podzielić się z Wami moimi doświadczeniami z biegania w trakcie ciąży oraz powrotu do treningów po urodzeniu. Pamiętajcie jednak, że każdy organizm młodej matki jest inny. Najważniejszym wyznacznikiem powinno być zdrowie i samopoczucie – Wasze i Malucha.

BIEGANIE W CIĄŻY

Bieganie w ciąży to dla mnie szczególnie ważny temat. Biegać zaczęłam 2 lata po urodzeniu pierwszego dziecka. Natomiast przy drugim dziecku byłam już doświadczoną biegaczką długodystansową z niemalże codziennymi treningami, biegami górskimi i 24-godzinnymi na koncie. Wysiłek to było moje drugie imię, coś tak naturalnego jak mycie zębów. Mój organizm był przyzwyczajony do codziennych obciążeń. Dlatego przy drugiej ciąży podjęłam decyzję o tym, że będę biegać (nie trenować) dla dobrego samopoczucia i zdrowia – mojego i dziecka.

Oczywiście dużo czytałam, a także byłam pod stałą kontrolą lekarza. Chociaż w Polsce 5 lat temu sport u ciężarnych jeszcze raczkował, a lekarze nie chcą brać na siebie odpowiedzialności związanej z trenującą mamusią. Z jednej strony w zupełności to rozumiem – każda z nas przechodzi ciążę inaczej, nie można porównywać czy ustalić jednego uniwersalnego sposobu na bieganie w tym okresie. Z drugiej strony posiłkowałam się amerykańską wiedzą w tym temacie, gdzie ruch jest wręcz zalecany dla zachowania zdrowia psychicznego i fizycznego.

Początki mojego biegania w ciąży to pilnowanie pulsometru – spotykałam się z teorią, że tętno nie powinno przekraczać 140. Jednak szybko przekonałam się, że nie jest to do końca słuszna metoda – tętno to bardzo indywidualna kwestia i ciężko coś uśrednić. Postanowiłam więc, że moim wyznacznikiem będzie SAMOPOCZUCIE MOJE I DZIECKA. Obiecałam sobie, że jak tylko poczuję ból brzucha, skurcze, kopanie –cokolwiek z ciała, przestaję biegać.

Na szczęście mój synek, Stasio był zakochany w bieganiu już w moim łonie równie mocno jak ja. Biegaliśmy dosłownie do dnia porodu. W drugim miesiącu borykałam się z sennością i nudnościami, co na kilka tygodni wykluczyło mnie z biegania, ale po tym czasie powolutku wracałam. Ostatni miesiąc to głównie bieganie po stadionie lub obok porodówki, na wypadek gdyby nadszedł poród. Spotykałam się z różnymi reakcjami, ale najważniejsze zawsze było dla mnie zdanie lekarza prowadzącego oraz to jak przebiegała moja ciąża. Na szczęście czułam się rewelacyjnie. W 8. miesiącu ciąży przebiegłam półmaraton w na prawdę super komforcie. Radość na mecie była nie do opisania.

Absolutnie nie namawiam Was do biegania w ciąży, szczególnie tak intensywnie jak ja. Jeżeli do tej pory nie biegałaś – nie zaczynaj tego nagle nosząc pod sercem nowe życie. Mój organizm był oswojony z ruchem, dlatego pozwoliłam sobie na bieganie i tak jak podkreślam – wszystko trzeba kontrolować z lekarzem prowadzącym. Przytaczam to po to, żeby uświadomić Wam, że ciąża to nie choroba. :) A Ty nie jesteś nagle przykuta do łóżka (o ile nie masz powikłań). To może być cudowna przygoda, a ciążę możesz przejść lub przebiec tak jak ja – bardzo przyjemnie i szybko. :) O ile Wasze zdrowie i samopoczucie na to pozwala. Rób wszystko z głową i rozsądkiem – to nie czas na bicie rekordów, a na bieganie dla zdrowia i samopoczucia. 

BIEGANIE PO URODZENIU DZIECKA

To, co jest absolutnie najważniejsze po urodzeniu dziecka w kontekście chęci powrotu do biegania, to oczywiście stan zdrowia mamusi. Mówi się, że po 6 tygodniach można myśleć o wznowieniu aktywności sportowej – wiąże się to z regeneracją organizmu i narządów wewnętrznych. Trzeba skonsultować się nie tylko z ginekologiem, ale również z fizjoterapeutą, aby sprawdzić, czy mięśnie brzucha po porodzie „wróciły na swoje miejsce”. Jest to chyba najczęstszy powód, który jest w stanie opóźnić powrót do treningów. 

Bieganie to moja życiowa miłość, która wiąże się z moją terapią „wybiegania” emocji. Bardzo, ale to bardzo (nawet nie wiecie jak bardzo!) odliczałam dni do powrotu. Na pierwszy trening wyszłam po... 18 dniach od porodu. Pobiegłam od razu ze Stasiem w wózku. Z perspektywy czasu wiem, że było to mocno nierozsądne z mojej strony, ale chyba byłam przyślepiona przez endorfiny i głód kilometrów. Na szczęście nie miałam żadnych problemów natury urologicznej, fizjoterapeutycznej czy ginekologicznej –więc nie narobiłam sobie krzywdy. Ale następnym razem nie ryzykowałabym. I Wam też ODRADZAM taką lekkomyślność. Umówcie się na wizyty, skonsultujcie ze specjalistami jak wygląda Wasz organizm po porodzie i jak dostaniecie zielone światło, to powolutku, „step by step”, wracajcie do treningów. Oszczędzi Wam to z pewnością zadręczania się „czy robię dobrze” i ewentualnych powikłań po. 

BIEGANIE Z WÓZKIEM

Przed porodem sprzedałam swój wcześniejszy wózek, zrobiłam research odnośnie wózków biegowych i zdecydowałam się na ten swój wymarzony: BOB BRITAX REVOLUTION IRONMAN. Miał to być zakup mocno motywujący i doceniający głównie tatusia, który jest zawodnikiem triathlonu na pełnym dystansie IRONMAN (3,8 km pływania, 180 km roweru i 42,2 km biegania). Wózek jest oficjalnie sygnowany tą marką. Myślałam, że przekona to tatusia do wspólnych treningów z dzieckiem. Jednak mój partner ma mocno zawodowe podejście do treningów i bieganie  z wózkiem nie wpisywało się w plan. ;) Dlatego biegałam z nim w 99% tylko ja. Na co absolutnie nie narzekam, bo był to NAJCUDOWNIEJSZY I NAJEFEKTYWNIEJSZY okres treningowy w  moim życiu. 

Stasiu bardzo polubił bieganie w wózku. Trenowaliśmy codziennie. Początkowo w foteliku samochodowym, który za pomocą specjalnych adapterów wpinałam do wózka. Fakt, wózek wyglądał jak prawdziwa „kolumbryna”, do tego był cięższy, ale traktowałam to jako dodatkowy trening siłowy. Po około 3 miesiącach rozłożyłam na maksa siedzisko do pozycji leżącej. Staś na tyle oswoił się z bieganiem, że bardzo często wtedy zasypiał – zwłaszcza na zawodach, które często wypadały w czasie drzemki. Po 1 kilometrze już spał aż do samej mety. Nie obudziły go nawet głośne krzyki kibiców czy moje prośby do mijanych biegaczy: „z drogi, mama jedzie!”. 

Do wózka dokupiłam specjalny uchwyt na bidony, a pod siedziskiem zawsze miałam koc, pampersy na zmianę i w późniejszym czasie przekąski. Często też zatrzymywaliśmy się na punkt żywieniowy dla Stasia, kiedy jeszcze karmiłam piersią. Musiałam być przygotowana na każdą okoliczność, bo nie robiłam sobie wymówek do treningów jak zła pogoda czy to, że nie mam z kim zostawić dziecka. Po prostu zabierałam go ze sobą. :) Chodziliśmy nawet na wspólne treningi CROSSFIT dla mam, w trakcie kiedy ja trenowałam Stasiu bawił się na macie. To był na prawdę super czas, który zapamiętam na całe życie, z ogromnym sentymentem wracając do niego myślami.


Fot. Piotr Dymus

Szczególnie zapamiętam jeden start. Rok 2017, Stasiu miał wtedy 3,5 miesiąca, a ja powoli wracałam do ultra, biorąc udział w UltraMaratonie Bieszczadzkim 52 km. Na zdjęciu powyżej widzicie mnie już praktycznie na finiszu, gdzie przemoczona, przemarznięta zmagam się z kolejnym błotnymi kilometrami, gdyż pogoda wtedy była chyba jedną z najgorszych w historii. Dodatkowym wyzwaniem było karmienie Stasia piersią na każdym możliwym punkcie żywieniowym, gdzie mógł dojechać z tatą. Nie zapomnę, jak siedząc w samochodzie karmiłam Stasia i akurat kręcili materiał wideo z biegu. W pewnym momencie kamerzysta zrobił pełne zbliżenie mówiąc, że to „historia, jakiej nigdy w życiu na ultra jeszcze nie widział” (materiał wideo od 2:19). Film jest do dziś i mamy w nim swój moment – to dla nas wyjątkowa pamiątka.

Zdjęcie poniżej to już Bieg Rzeźnika, z czasem na mecie 12 h 40 minut, co do dzisiaj jest moim najlepszym wynikiem spośród 4 startów w tym biegu. Jak widać cały „urlop macierzyński” mocno trenowaliśmy. Ze Stasiem. ;)

CZY BIEGANIE Z DZIECKIEM JEST MOŻLIWE?

Ja nie wyobrażam sobie, że nie jest. :) Tak jak pisałam wcześniej – macierzyństwo wyzwala w nas Matkach jakieś nadprzyrodzone moce. Może to chęć zrobienia czegoś dla siebie i świadomość tego, że jeżeli nie poukładam sobie tego po swojemu i jeżeli nie będę starała się wystarczająco mocno, to po prostu przepadnę? Sport to dla mnie absolutny wyzwalacz szczęścia i spełnienia. Dlatego tak bardzo ważny jest w moim życiu. Zawsze zajmuje wysokie miejsce na liście moich priorytetów. A to, co w tym najpiękniejsze, to PRZYKŁAD i WZORZEC dla moich dzieci. Dziś, kiedy starszy syn ma 10, a młodszy 5 lat bycie aktywnym, w ruchu jest dla nich czymś naturalnym. Nikodem gra „zawodowo” w kosza, a Stasiu przejawia mocno siłowo-szybkościowe zapędy – zobaczymy, co z tego wyjdzie. :)


Fot. Patryk  „Pogo Ogorzałek

Sport uczy dyscypliny, poświęcenia, zaangażowania, pokory, współpracy, motywacji wewnętrznej, a także planowania. Są to rzeczy absolutnie potrzebne w życiu każdego z nas – zwłaszcza tym dorosłym. Bieganie, trenowanie z dzieckiem, to nie tylko forma wspólnego spędzania czasu, ale przede wszystkim świetna zabawa i nauka poprzez naśladowanie i dawanie przykładu. To też super moment na przedyskutowanie ważnych kwestii – jak porażki, bo życie nie jest usłane tylko różami. Chociaż uprawiając sport jest ich zdecydowanie więcej, uwierzcie mi. :)


Fot. Jacek Deneka/UltraLovers

Ostatnie zdjęcie to meta Ultramaratonu Podkarpackiego – dystans 115 km, który wygrywałam, ostatnie metry pokonując z moimi największymi Skarbami na świecie, a także... partnerami treningowymi!

Bardzo zachęcam Was do wspólnych treningów z dzieciakami – da się to zrobić na prawdę wysokim poziomie! A jak tylko macie wątpliwości, śmiało piszcie do mnie –postaram się Wam przegadać i rozwiać wątpliwości, a może nawet znaleźć rozwiązania, które będą Wam pomocne. 

Trzymajcie się! 
Kamila Kelli Wróbel/ASICS FrontRunner