„Zdrowy tryb życia uzależnia!” – rozmowa z Andrzejem Popielem przed PZU Cracovia Maraton pod hasłem to-ge(t)-ther(e)

Za niespełna miesiąc 250 uczestników wystartuje w biegu maratońskim, który wchodzi w skład projektu PZU Cracovia Maraton pod hasłem to-ge(t)-ther(e). 8 listopada, równocześnie z maratończykami, w akcji specjalnej na bieżniach wezmą udział wyjątkowi goście. Przedstawiciele Szpitala Specjalistycznego im. Stefana Żeromskiego, sportowcy, aktorzy, sponsorzy i partnerzy połączą się na sport(n)owo w siedmioosobowych sztafetach maratońskich. O akcji specjalnej, miłości do sportu oraz różnych motywacjach opowiedział nam aktor Andrzej Popiel – kapitan drużyny „Ambasadorzy”.

Wychodzi na to, że pomaganie masz we krwi… Która to już sportowa akcja charytatywna w Twoim wykonaniu?

Andrzej Popiel, aktor, kapitan sztafety Ambasadorzy”: Przestałem już liczyć, ale faktycznie dość często zdarza mi się „mierzyć pomoc kilometrami”. M.in. co roku w składzie charytatywnej sztafety Ambasadorów na Poland Business Run, a ostatnio w zupełnie szalony sposób. Dowiedziałem się, że czteroletni Leon Pichner z Tuchowa zbiera środki na bardzo kosztowną operację w Niemczech. Postanowiłem pomóc jego rodzicom w zbiórce, biegnąc z krakowskiego Rynku pod Babią Górę do Zawoi w ramach memoriału Wojtka Kozuba. Wyszło prawie 80 (bardzo twardych) kilometrów po asfalcie, ale w tak szczytnym celu zawsze warto się zmęczyć. Cieszę się, że tego rodzaju pomoc staje się w Polsce coraz bardziej popularna.

Oprócz dobrej zabawy podczas biegu, przypomnijmy jej główny cel – kwota uzyskana z opłat startowych biegu tradycyjnego PZU Cracovia Maraton pod hasłem to-ge(t)-ther(e) i środki pozyskane od sponsorów zostaną przekazane na rzecz Oddziału Chorób Infekcyjnych i Pediatrii w Szpitalu Specjalistycznym im. Stefana Żeromskiego w Krakowie. Jak podchodzisz do tego wyzwania?

Andrzej Popiel: Na zwykłych zawodach sportowych stawką jest jak najlepszy indywidualny wynik na mecie na tle rywali i już samo to jest całkiem niezłą motywacją, żeby dać z siebie jak najwięcej i zbliżyć do granicy własnych możliwości. Jeżeli jeszcze dochodzi do tego świadomość, że walczymy o coś nieporównywalnie istotniejszego niż tylko osobiste ambicje, już niejednokrotnie się przekonałem, że charytatywnie można pobiec na więcej niż 100%.

W mediach społecznościowych zapowiadasz walkę o miano najlepszej sztafety podczas akcji specjalnej w ramach PZU Cracovia Maraton pod hasłem to-ge(t)-ther(e). Twoja ekipa będzie miała niełatwe zadanie – oprócz ekipy sportowców z kapitanem Grzegorzem Sudołem, na ,,starcie przy bieżniach” zameldują się m.in.: ekipa ASICS na czele z Beatą Popadiak, grupa biegowa ze Szpitala Specjalistycznego im. Stefana Żeromskiego i inni. Zatem, jakie cele stawia sobie kapitan Ambasadorów? Głównym celem pozostaje pomoc dla szpitala i dobra zabawa czy w głowie kiełkuje również myśl o pokonaniu przeciwników? ;)

Andrzej Popiel: W pomaganiu przez sport najpiękniejsze jest właśnie to, że wcale nie trzeba wybierać. Im lepsza zabawa, emocje i bardziej zaciekła rywalizacja, tym lepiej dla sprawy. Oczywiście podchodzimy do naszych przeciwników z ogromnym szacunkiem, zwłaszcza mając na uwadze ich spektakularne sportowe kariery i sukcesy, ale cytując klasyka: „tanio skóry nie sprzedamy”! Jeśli będzie trzeba, jako aktorzy, zawsze możemy wcielić się w role mistrzów sportu! Ja np. miałem już przyjemność zagrać takie legendy, jak Władysław Kozakiewicz czy Zenon Jaskuła w popularnej komediowej serii na Netfliksie. Może teraz pora na Kszczota i Lewandowskiego!

Do wydarzenia pozostało nieco ponad trzy tygodnie. Ekipa ,,Ambasadorów” jest już skompletowana? Kogo zobaczymy w Twoim zespole?

Andrzej Popiel:  Żarty żartami, ale woleliśmy nie improwizować i tę najważniejszą rolę – trenera, powierzyliśmy prawdziwej profesjonalistce – Adzie Palce, która pomoże nam się przygotować, odpowiednio rozgrzać przed startem, a także sama pobiegnie z nami. Reszta drużyny to skład znany już z Poland Business Run, czyli Mateusz Janicki, Marcin Zacharzewski, Hiroaki Murakami, mój brat – Maurycy Popiel, ja i nasza tajna broń – partner z Biegu Rzeźnika – Michael Kwiatkowski.

Wchodząc na Twojego Instagrama można śmiało stwierdzić, że uwielbiasz aktywność fizyczną. Która miłość jest zatem większa: do sportu czy aktorstwa?

Andrzej Popiel: Po ukończeniu studiów aktorskich, bardzo szybko dotarło do mnie, że od tej pory nikt nie będzie już stał na straży naszej formy fizycznej, która jest niezbędna w tej profesji. Z dnia na dzień skończyły się bowiem obowiązkowe zajęcia z WF, tańca, pantomimy, akrobatyki, szermierki czy pływania. Uświadomiłem sobie, że odtąd trzeba na własną rękę wypełniać tę lukę, co z początku nie było takie proste. Znacznie łatwiej, gdy ktoś ci mówi, co masz robić – krok po kroku. Bez tego trzeba samemu włączyć myślenie i zacząć intensywnie pracować nad planem, techniką, motywacją, ale z czasem pokochałem sport jako nieodłączny element tego zawodu. Miłość jest zatem ta sama – wspólna.

Podczas briefingu prasowego przed PZU Cracovia Maraton pod hasłem to-ge(t)-ther(e) wspomniałeś, że zawód aktora wymaga dbania o swój wizerunek/wygląd. W mediach społecznościowych możemy zobaczyć mnóstwo ukończonych biegów, niejednokrotnie bardzo trudnych. Czy właśnie praca była motywacją do rozpoczęcia przygody z bieganiem?   

Andrzej Popiel: Aktor nigdy nie wie, kiedy otrzyma propozycję zagrania postaci – roli, w której będzie musiał wykazać się dużą siłą czy ponadprzeciętną sprawnością. Dlatego tutaj trzeba być w jak najlepszej formie przez cały czas. Tak samo, jak skrzypek dba o swojego unikatowego stradivariusa – tak aktor o swój niezwykły instrument, którym jest całe nasze ciało. Ma to także bezpośredni wpływ na ogólne zdrowie, dyspozycyjność, dobrą pamięć, sprawność głosową i intelektualną. Wizerunek czy wygląd jest tylko konsekwencją naszej aktualnej formy fizycznej i psychicznej. Anima sana in corpore sano. Więc tak, bieganie jako najprostsza forma zawodowej aktywności fizycznej, było dla mnie najbardziej oczywistym wyborem. Z początku na krótszych dystansach. Po kilkunastu latach nawet do 100 kilometrów po górach.

Do końca roku pozostało niewiele ponad dwa miesiące. 2020 rok miał przynieść nam wiele sportowej radości. Sytuacja związana z pandemią koronawirusa postawiła nas jednak przed trudnym zadaniem
i miała ogromny wpływ na naszą aktywność fizyczną. Jak radziłeś sobie podczas lockdownu? Co było Twoją motywacją?

Andrzej Popiel: Kluczowym słowem w poszukiwaniu motywacji do ruchu jest „zdrowie”. Odkąd zacząłem regularnie uprawiać sport, świadomie się odżywiać i regenerować, właściwie skończyły się moje problemy ze zdrowiem, a odporność na infekcje wyraźnie wzrosła. Dlatego jeśli obawiamy się zakażenia wirusem, polecam wszystkim traktować sport jako profilaktykę zagrożenia, z którym przyszło nam się teraz mierzyć. Nic lepszego na razie nie wymyślono. Prawdą jest też, że zdrowy tryb życia uzależnia, bo jeśli raz zasmakujemy już w wyśmienitym samopoczuciu, towarzyszącemu wysokiej formie fizycznej, raczej nie będziemy chcieli się cofać. Moim sposobem na aktywność w zamknięciu był kreatywny trening funkcjonalny z użyciem drążka, ogólnodostępnych gum, domowych mebli  i  odważników – choćby nawet w postaci butelek z wodą. Dla chcącego nic trudnego.

Zarząd Infrastruktury Sportowej w Krakowie przygotował specjalną kampanię ,,Połączmy się na sport(n)owo”, która ma na celu wspólny powrót do aktywności społecznej. W okresie pandemii wielu ludzi zaczęło odwracać się od siebie, straciliśmy niejako więzi wypracowane przez lata. Razem ze znanymi sportowcami, na czele z Rafałem Majką czy Marią Sajdak staramy się ,,zaszczepić” w ludziach świadomość, że sport może nas szybciej wprowadzić do normalności, że wcale nie musimy odwracać się od siebie. Pamiętając o wszystkich obecnych zaleceniach – jak myślisz, czy sport i emocje z nim związane mogą nas znów przybliżyć do siebie? 

Andrzej Popiel: Sytuacja ostatnich miesięcy rzeczywiście jest bardzo trudna, ale ukazuje też pewien pozytywny trend, który rodzi się w świecie sportu. Wielu zawodowych sportowców i trenerów, a nawet kluby fitness na swoich profilach w mediach społecznościowych dzielą się swoją wiedzą, doświadczeniem i inspiracją z tymi, którzy czują, że ograniczenie kontaktów społecznych ma na nich zły wpływ, że właśnie chcieliby wreszcie „coś ze sobą zrobić”. Znam kilka budujących przypadków osób, które podczas lockdownu w taki sposób zaczęły swoją przygodę ze sportem, który sam w sobie daje poczucie spełnienia, rozładowuje napięcie, uspokaja i zwiększa odporność. Ponadto kontakt z trenerem, a także ze społecznością innych jego podopiecznych buduje bezcenne poczucie wspólnoty, które jest nam teraz tak potrzebne, a będzie może jeszcze bardziej, gdy w końcu wrócimy do normalności, na grupowe treningi czy zawody.

Jesteś aktorem, osobą publiczną, ambasadorem biegania. Wielu początkujących rozpoczyna swoją przygodę z aktywnością fizyczną wzorując się na swoich idolach. Jakie wskazówki dałbyś komuś, kto dopiero stawia swoje pierwsze kroki i rozpoczyna przygodę ze sportem?

Andrzej Popiel: Każdy z nas jest trochę inny, ma inne fizyczne predyspozycje, sportowe aspiracje czy temperament. Ta wspaniała różnorodność predestynuje nas do poszukiwania własnych dróg i pasji. Do podnoszenia ogromnych ciężarów, wspinaczki lub sportowego tańca. Sprintu na 60 metrów lub górskiego ultramaratonu. Jeśli nie biegania, to może pływania lub jazdy na rolkach czy na rowerze, a może tenisa? Jest tyle wspaniałych dyscyplin, że z pewnością każdy znajdzie coś dla siebie. To, że warto szukać, nie podlega najmniejszej wątpliwości. Skorzysta na tym nie tylko nasze zdrowie, samopoczucie, ale także nowe ciekawe znajomości i relacje społeczne. Byle nic na siłę. Powoli. To powinna być właśnie „przygoda”.

Pytanie bonusowe – trzy pierwsze skojarzenia z krakowskim sportem. :) 

Andrzej Popiel: Kopiec Kraka, Kopiec Kościuszki i Kopiec Piłsudskiego ;)